0/10
… oparte na Merlot i obydwu Cabernet’ach. Mało tego – nie tylko ono we Francji. Nie dosyć? Nawet nie tyko na zachodzie kraju. Jeszcze? Nie tylko w swojej prowincji! W cieniu „wielkiego Brata” kryje się kilka małych apelacji, zazwyczaj sprzedawanych razem z nim, lub z nim w przeszłości utożsamianym. Jak się nazywają?
Na początek wymienię dwa: leżące nie daleko od siebie Bergerac i Buzet. Obydwa, tak jak Bordeaux, korzystają z tych samych w większości odmian, klimatu, podobnego do „prawego brzegu” podłoża, ale przede wszystkim – historii i tradycji. Też zaczynały wieki temu, też pamiętają czasy dominacji Malbec’a i Carmenere, też zmieniły swoją twarz dzięki filokserze i związanym z nią przemianom europejskiego winiarstwa. Owszem – nikt nie powie, że renomą i terror mogą dorównać najlepszych bordoskim chateaux, lecz to samo można powiedzieć o przygniatającej większości posiadłości na całym świecie. Z pewnością są świetną alternatywą dla średniej i niższej półki win bogatego sąsiada. I z pewnością, bo to już widać na bardziej dojrzałych rynkach, będą z nimi świetnie konkurować.
Tymczasem jednak domykam walizkę i ruszam na ostatnią z tegorocznych wypraw za winem. Gdzie? Cóż za pytanie! Oczywiście do Bordeaux, głównie Pomerol i Saint-Emilion, ale także do Buzet, a i dla Cahors i Cognac tez chwilkę znajdziemy…
Od prawie ćwierćwiecza wino krąży w moim życiu, a że gastronomia nie była wyborem przypadkowym, wynik ich połączenia mógł być tylko jeden – sommelier.
Czy uważasz, że artykuł był przydatny?
Komentarze