Quo vadis Gruzjo?
Ekspert od win
15.05.2012

Quo vadis Gruzjo?

Autor posta Tomasz Kolecki
Tomasz Kolecki

9/10

Na zaproszenie Rządu Gruzji i dzięki uprzejmości „Magazynu Wino” miałem okazję w kwietniu  wreszcie zobaczyć krainę, która sama siebie ogłasza innym, a przez wielu z nich jest uważana, za kolebkę winiarstwa.

Toć winogrona tam zbierano i fermentowano na długo przed tym momentem w historii, gdy w Kanie Galilejskiej działy się cuda. Ślady tamtych czasów są zresztą dumnie prezentowane na każdym winnym i nie tylko kroku, jak kraj długi i szeroki. Jak jest Gruzja dziś? Hmm… Wrażenia są spolaryzowane, ale w kilku zdaniach spróbuję w miarę obiektywnie kilka z nich opisać, podpierając się własnymi spostrzeżeniami.

Winiarsko dzisiejsza Gruzja w większości przypadków porywa. Potrafi tworzyć świetne wina w międzynarodowym stylu, wykorzystując nie tylko własne, ale także importowane odmiany - najczęściej z Francji. Mamy więc do czynienia zarówno z rześkimi Rkatsiteli, ciekawym Kisi i legendarnymi Mtsvane i  Saperavi, jak i Cabernet Sauvignon i Chardonnay. Ten trend spośród odwiedzonych  najlepiej opanowało odradzające się Chateau Mukhrani – historyczna posiadłość pod Tibilisi( aktualnie w trakcie renowacji zabytkowej części, za to ze świetnie wyposażoną wszelką nowoczesną technologią winiarnią). Najciekawszymi elementami jednak są oczywiście tradycyjne wina, fermentowane i starzone w glinianych amforach „kvevri” zanurzonych w ziemi. Co ciekawe, i w tym przypadku rewelacyjne efekty dają zarówno rodzime, jak i importowane odmiany winorośli. Do dziś czuję na języku Cabernet Sauvignon i Kisi tej metody, które zaserwowano do degustacji w kahetyjskim Chateau Schukhman. Palce lizać! Zresztą – takich przypadków było więcej. Co cieszy – dotyczy to zarówno małych, rodzinnych firm, jak i wielkich, łącznie z kooperatywami. Kilku chciałbym na pewno wymienić w przypadkowej absolutnie kolejności, zaczynając od Shumi i Chateau Mere, a kończąc na Tbilvino i Marani. Zaskakująca jest zróżnicowana kondycja win apelacyjnych, najbardziej popularnych wśród konsumentów wabiących nie raz i nie dwa przesmaczną słodyczą i obfitą owocowością.  Alazani, Kindzmarauli, Kvanchkara itd. itd. Tu absolutnie nie ma reguły. Kiedy jedno z nich porywa u danego producenta, kolejne potrafi przejść bez echa… Jedno co dobre – znakomita większość tych drugich jest co najmniej pijalna, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

A sama Gruzja? Dziwny kraj, bardzo zróżnicowany. Z jednej strony piękne Tbilisi, z drugiej strony miasteczka i wsie ocierające się o ruinę. Piękne widoki z Kaukazem w tle, a z drugiej strony tony śmieci walające się przy głównych drogach i w lasach. Piękne samochody powtykane pomiędzy relikty starych czasów. Jedno, co jest „constans” wszędzie, to gruzińskie biesiadowanie – głośnej tamady i dobrego jedzenia nie brakuje nigdzie!


Powiązane artykuły